GABINET GINEKOLOGICZNY
dr Jan Mucha
więcej: www.janmucha.ginweb.pl
(032) 242 07 54
41-710 Ruda Śląska, ul. Niedurnego 48
woj. śląskie
wtorek, czwartek 16.00-17.00
rejestracja telefoniczna:
wtorek, czwartek 16.00-17.00
Ten lekarz to jakieś nieporozumienie. Byłam u niego kilka razy i po każdej wizycie czułam się olana. Pierwszy raz poszłam, bo chciałam się starać o dziecko i chciałam się przebadać. Jedyne czego się dowiedziałam, to że mam łykać kwas foliowy i się "ciupciać" Emotikon unsure Jak test wyjdzie pozytywny to mam się zgłosić znowu. Ręce mi opadły. Drugi raz poszłam jak już zaszłam w ciążę. Wizyta trwała może 5 minut. Szybkie badanko na fotelu, łykać kwas foliowy, skierowanie na badania i tyle. Jeszcze pozwolił sobie załączyć do kartoteki wyniki bety hcg, które zrobiłam sobie prywatnie i za które zapłaciłam. Kolejna wizyta z wynikami badań, również 5 minut. Kolejne skierowanie na badania. Wręczył mi wizytówkę jakiegoś gabinetu, gdzie mam zrobić badanie prenatalne i tyle. Okazało się też, że doktor błędnie wpisał mi w kartę ciąży tydzień ciąży, pomylił się o 2 tygodnie. Miałam również wpisany opis badania piersi, dodam że tylko zapytał czy mnie bolą, nawet na nie nie zerknął. Oprócz tego można do niego mówić jak do ściany. Przy każdej wizycie mu mówiłam, że jestem niepaląca, a na kartotece miałam napisane drukowanymi literami, że palę i jeszcze wpisał mi, że palę na karcie ciąży. Więcej się tam nie pojawiłam, bo na szczęście nadszedł termin wizyty u innego lekarza do którego zaczęłam chodzić prywatnie. Od tamtej pory wreszcie czułam się pod dobrą opieką. O olewackim stosunku doktora Muchy dawno zapomniałam. Do czasu, kiedy okazało się, że do porodu jest mi potrzebny oryginał badania na grupę krwi. Musiałam udać się do jego gabinetu po ten wynik, bo żadnego nie dostałam do ręki. Najpierw musiałam się "zetrzeć" z panią małżonką. Od niej dowiedziałam się, że przez to, że sobie postanowiłam odejść to NFZ nie zwróci im za wykonane mi badania. Była opryskliwa i z łaską ze mną rozmawiała. Wzięła ode mnie 20 groszy i poszła do ksero. Do lekarza weszłam bez rejestracji, tylko po wynik. Tam również się nasłuchałam, jaka to ja jestem niewdzięczna, że sobie poszłam. Pytał czy coś mi nie pasowało i powtórzył śpiewkę o tym, że badania zrobił mi charytatywnie, powiedział że fundus zdrowia zwraca pieniądze lekarzom tylko jeśli pacjentka chodzi do jednego lekarza do porodu (nie sprawdzałam czy to prawda). Dał mi ksero badania grupy krwi, okazało się, że bez potwierdzenia autentyczności. Kartka w zasadzie bezużyteczna. Badanie muszę mieć wykonane ponownie. Moja wściekłość jednak dosięgła zenitu, kiedy zalogowałam się do Zintegrowanego Informatora Pacjenta i zauważyłam, że w każdym wpisie od doktora Muchy jest nadużycie. Doktor pobiera pieniądze z funduszu za fikcyjne badania, których w życiu mi nie robił!!!! Nawet po mojej wizycie po wynik, kiedy nawet się nie rejestrowałam doktor zagrabił sobie 54 złote za jakieś 3 badania krwi. Zwykłe oszustwo i złodziejstwo!! Ani jeden wpis w systemie od pana doktora nie był rzetelny i uczciwy. Wszędzie fikcyjne badania i wyłudzanie pieniędzy od państwa. Zachęcam wszystkie jego pacjentki do sprawdzenia wpisów w systemie ZIP od tego "lekarza"...
doktor Mucha powinien absolutnie i natychmiast zmienic rejestratorkę w przychodni na ulicy Solidarnosci, ponieważ ta kobieta nie nadaje się do pracy między ludzmi. Rejestratorka (notabene jest małżonką doktora Muchy) jest bezczelna i wykłoca sie jak stara przekupa na targowisku. Myli sie w dokumentacji, obraża pacjentki, dzisiaj powiedziała mi " jak pani sie coś nie podoba to niech pani zmieni przychodnię", albo "pani nie rozumie co sie do pani mowi", a ewidentnie trzymam w reku dowód na to ze to ona jest w błedzie, po czym zrobiła mi scenę przy innych pacjentach w poczekalni, a im bardziej sie myliła tym głośniej krzyczała.
Czy ta pani rejestratorka odpracowuje tam karę odsiadki? przecież jest mnóstwo osób chętnych gotowych zając jej miejsce!
witam
widzę, że nie tylko ja miałam nieciekawe doświadczenie z poradnią ginekologiczną.
Miałam umówioną wizytę, pojawiłam się w poradni, Pani "rejestratorka" była zdziwiona moim przybyciem...
Nawet nie zapisała mnie na liście pacjentek w notesie, wmawiając mi, że ona nie rozmawiała ze mną przez telefon... pokazałam jej komórkę i listę połączeń.
Brak słów!
a później zdziwienie, że człowiek podniesie ton głosu, kiedy inni traktują Cię jak...
W tym samym dniu - zaproponowano mi badanie prywatne w wysokości 80 zł.
Pytam, dlaczego mam płacić, skoro byłam umówiona na wizytę?
Prywatnie? w tym samym gabinecie? w tym samym dniu?
Zastanawiam się tylko, czy my pacjenci jesteśmy dla lekarza, czy na odwrót?
Ponadto, skoro Pan Doktor udziela się społecznie, to powinien być empatyczny i otwarty dla pacjentów/społeczeństwa.
Kilka lat temu moja znajoma była u Pana Muchy, ponieważ spóźniał jej się okres (okres przekwitania),
dodam, iż pacjentka nie współżyła od kilku lat.
Natomiast Pan Mucha wmawiał, iż pacjentka musi być w ciąży...
:)
Zgadzam się z tą wypowiedzią. Umówiłam się na wizytę a lekarz w tym terminie miał urlop o czym zapomniano mnie poinformować.
Witam,uwazam ze wszystkie negatywne opinie sa słuszne,Pan doktor jest nie uprzejmy,opryskliwy i chamski,",myslalam ze jest inny,chetnie przyjmuje prezenty w gabinecie panstwowym a przeciez za darmo tam nie siedzi,odradzam kazdemu
może czas coś z tym zrobić?
niech otworzy prywatny gabinet ginekologiczny,
a na jego miejsce niech pojawi się ktoś, kto nie robi łaski, że przyjmie pacjentkę :)
Ludzie, to nie jest komuna...
nie musimy się zgadzać na takie traktowanie.
Daję niską ocenę ze względu na jego żonę, która jest niekompetentną osobą niemającą żadnej wiedzy medycznej a na dodatek nie zna się na prawie medycznym. Np. sytuacja odmowy wypisania opieki na żonę po porodzie. Każdy wie że 14 dni należy się mężowi opieki na żonę po jej porodzie. Druga sytuacja: przyszła jako położna do dziecka obejrzała pępek i stwierdziła że jest wszystko ok i ze musi lecieć bo ma na 12 do pracy a jak przyszła to była godzina 11:30. Czyli była u nas jakieś 20 minut. Lekarz Mucha jest dobrym lekarzem ale też woli jak pacjentki przychodzą prywatnie... Wiadomo dlaczego... Także jeśli idziemy z NFZ to zaraz na wstępie musimy się narazić na panią Muchę! Poza tym na urlopy chodzą sobie jak chcą a pacjentki informowane są o tym fakcie z dnia na dzień więc to chyba nie w porządku.
tylko ze składka zdrowotna jest obowiązkowa, gdyby nie byłaby obowiązkowa to kazdy chodziłby prywatnie (pracodawca, pracownik etc), a i Muchowa zachowywałaby się inaczej. Niestety ona robi łaskę pacjentom ze przychodzi do pracy w przychodni. Jeśli doktor Mucha nie wymieni rejestratorki na inną - skargi i złe opinie będą kierowane pod właśnie JEGO adresem. Pani Muchowa jest zbyt głupia i ograniczona intelektualnie jeśli tego nie rozumie, i nie wie że kala własne gniazdo.
Popieram. Żenujące, krępujące, niesmaczne żarty + rozmowy o wszystkim, tylko nie o problemie. Zupełny brak profesjonalizmu ten pan próbuje tuszować gadatliwością na inne tematy. Że niby taki oczytany, elokwentny, inteligentny, komunikatywny... A wiedza zerowa, bo na żadnej z wizyt (a były trzy) nie wniósł do mojej świadomości o chorobie zupełnie nic. Nie mówiąc o tym, że nie pomógł jej wyleczyć. Bawidamek-statysta i erotoman-gawędziarz, choć niektórym to pewnie odpowiada.
Byłam u pana doktora z bolesnością prawego jajnika. Wyjaśniłam, że kiedyś usunięto mi z niego cystę i nie wiem, czy bóle nie są z tym związane. Pan doktor wykonał standardowe badanie na fotelu, nic nie powiedział, przepisał pigułki anty (nie pytając nawet, czy może jakieś biorę albo nie choruję na coś, co ich branie wyklucza). Dostałam receptę, więc pan doktor sugerował chyba, że powinnam wychodzić. Zapytałam, czy mogę się dowiedzieć, dlaczego boli mnie ten prawy jajnik, a pan doktor: "ale przecież sama pani mówiła, że go pani usunięto, to nie wiem, co tam panią boli". No idiota! Nigdzie nie mówiłam o usunięciu jajnika tylko o zabiegu na nim przeprowadzonym. Próżnia mnie zresztą chyba nie bolała! Co do pigułek - wyjaśniłam, że hormonów też od niego nie wezmę, bo mam hiperprolaktynemię, politykę hormonalną kontrolowaną przez endokrynologa, i zwyczajnie nie mogę sobie ot tak zacząć brać czegoś na własną rękę, skoro wcześniej robiłam dziesiątki badań, żeby dobrze podobierać dawki właśnie przyjmowanych hormonów. W tej sytuacji pan doktor powiedział, że "widocznie uroda taka i ma boleć". Tak się wściekłam, że receptę przy nim pogniotłam, wrzuciłam do kosza i wyszłam. W życiu nie widziałam takiej niekompetencji, ignorancji i braku szacunku dla pacjenta. Oczywiście po wielu nieudanych wizytach u innych "specjalistów" trafiłam na kogoś (w Krakowie!), kto bezbłędnie zdiagnozował problem. Wniosek nasuwa się tylko jeden: nieuctwo w medycynie powinno być karalne. Pan doktor bierze pieniądze, chociaż jego wiedza medyczna, pozwalająca przynajmniej wysnuć jakieś podejrzenia na podstawie objawów, jest mniejsza niż pierwszego lepszego internauty z dostępem do Google.
nie rozumiem tych wszystkich pozytywnych opinii na temat doktora na innych portalach. Pan doktor, mimo tytułu, niewiele potrafi i niewiele wie. Jest dosc prostym człowiekiem, o niewyrafinowanych komentarzach i nietrafionych diagnozach. Nie podejrzewa swoich pacjentek o jakąkolwiek wiedze medyczną czy chęć poszerzenia tej wiedzy. Jest, bo tak ma byci tyle - to najczestsze tłumaczenie. Cóż, w XXI wieku czas się bardziej wysilić,poczytać i ciągle dokształcać, bo wiedza medyczna, którą doktor posiadł-bądź nie do konca - na studiach, dziś jest jedynie podstawą, na której należy rozbudowywać swoje umiejętności.
Zdecydowanie nie mój typ jeśli chodzi o sposób bycia. Jego poczucie humoru było dla mnie raczej krępujące. Jeżeli pytam lekarza, czy mogę się już kochać z mężem, to oczekuję merytorycznej odpowiedzi, a nie żarcików na temat definicji słowa "kochać". Pogadanki na temat problemów mojej ulicy (startował w wyborach jako radny) też dla mnie nie na miejscu. Wolę konkrety i wolę kobiety, bo one nie muszą próbować zatuszować niezręczności żarcikami.
Zniechęciła mnie też sytuacja, w której próbowałam się umówić na wizytę, a dowiedziałam się, że nie ma miejsc i rejestratorka poleciła mi iść do jego prywatnego gabinetu... Dla mnie rzecz niedopuszczalna, choć może do pewnego stopnia zrozumiała...
To był drugi ginekolog z którym w życiu miałam do czynienia. Z tamtych wizyt wyniosłam kilka wniosków na przyszłość. 1. Unikać lekarzy startujących w wyborach, 2. wolę ginekologów kobiety, 3. nie dać się wpędzić w prywatne wizyry u lekarza, do którego się chodzi państwowo.
O kwestiach merytorycznych się nie wypowiadam. Może jest wspaniałym specjalistą, ale wolę chodzić do wspaniałej specjalistki.
Superowy lekarz pacjentke kraktuje jak kolerzanke morzna durzo sie owiedzieć od niego .Polecam tego lekarza:))
KoleŻeńskie traktowanie to nie wyraz profesjonalizmu tylko braku szacunku. Nie piłam z tym panem, nie jestem jego znajomą. Przychodzę z założeniem, że trafiłam do profesjonalnego specjalisty i jak profesjonalistę (a nie kolegę) go oceniam. Może i jest miłym "znajomkiem" ale fakty dotyczące jego wiedzy są smutne: nietrafiona diagnoza, załatwianie wszystkich problemów pigułkami bez zlecania jakichkolwiek badań, brak pomysłów, gdy jego przypuszczenia nie są trafne, brak informacji dla pacjentki (tylko jakieś buczenie pod nosem). Ja nie szukam kolegów tylko dobrego lekarza. I tu - niestety - trafiłam źle.
Lekarz z powołania .Bardzo miły,wiedza ogromna.
Korzystałam z kilku | 16 Gru, 17:53 | |
Zabiegi, które oferuje w | 15 Gru, 16:13 | |
Nie polecam, Wyszlam juz po | 13 Gru, 11:21 | |
Polecam , doskonałe | 10 Gru, 21:34 | |
Tak..... zgadza się, | 27 Lis, 23:06 | |
Dzień dobry, chciałam | 27 Lis, 21:08 | |
Panie Doktorze,kłania się | 20 Lis, 14:48 | |
Dn. 18 listopada 2024 r. | 20 Lis, 11:46 | |
Ego Pana Pniewskiego nie | 12 Lis, 11:57 | |
Bardzo polecam - miła | 8 Lis, 17:44 |
Opinie o Jan Mucha